Pierwsze dni listopada to czas zadumy, wspomnień i refleksji oraz głębokiej zadumy nad przemijaniem, życiem i śmiercią. Chwila wyciszenia, która jest ważną datą w polskim kalendarzu. Większość z nas wybiera się z tej okazji na cmentarze, aby pomodlić się nad grobami bliskich i zapalić znicze.
A jak było kiedyś?
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu wiejskie cmentarze nie były wypełnione pokaźnymi pomnikami, pięknymi rzeźbami i szarością marmuru. Dla większości społeczeństwa miejscem wiecznego pochówku stawał się wzgórek usypany z ziemi, z prostym drewnianym krzyżem oraz kilkoma gałązkami z drzewa iglastego. Drzewa takie są zawsze zielone, ich drobne i ostre igły nie opadają na zimę, dlatego iglaki łączymy symbolicznie z młodością, życiem i niezmiennością. Ich wieczna zieloność znalazła zastosowanie w licznych obrzędach dorocznych i rodzinnych.
Dawniej gałęziami drzew iglastych dekorowano kościoły, kapliczki i domostwa na ważne święta i uroczystości (m.in. na Boże Narodzenie, Wielkanoc, Zielone Świątki, Boże Ciało, Dzień Zaduszny, sobótkę, wesele) i wykonywano z nich rekwizyty obrzędowe (np. gaik wnoszony uroczyście do wsi podczas obrzędu powitania wiosny). Iglaki były obecne w licznych praktykach obrzędowo-magicznych, mających zabezpieczać ludzi i dobytek przed złymi mocami, chorobami, niesprzyjającą pogodą oraz zapewniać pomyślność w gospodarstwie. Z nich robiło się (i robi) także wieńce pogrzebowe oraz wieńce na Święto Zmarłych: Na kozdy grób baby musiały uwić wionek, a i „na krziz tyz trza było mniyjsy wionecek”. Sądzono, że samotnie rosnące sosny bywają naznaczone działaniem sił diabelskich i mogą w nich pokutować dusze, dlatego np.: we Wszystkich Świętych i w Dzień Zaduszny zakazywano chodzenia do lasu, wierząc, że wtedy na każdej sośniczce znajduje się kozi łeb, tj. dusza, która straszy.
Równie ważnym elementem w kulcie zmarłych, czego dowodzą liczne świadectwa, było przyozdabianie kwiatami mar (podwyższenia, na którym ustawia się trumnę ze zwłokami) i grobów. Symboliczny język Pisma Świętego posługuje się kwiatami jako obrazem przemijalności wszystkiego, co ziemskie, oraz krótkości życia ludzkiego: Wszelkie ciało jakby to trawa, a cały wdzięk jego jest niby kwiat polny. Trawa usycha, więdnie kwiat, gdy na nie wiatr Pana powieje (…) lecz słowo Pana naszego trwa na wieki.
Strojąc jednak kwiatami mary ze zwłokami i groby, pragnie się nie tylko podkreślić przemijalność. Chodzi o okazanie miłości zmarłym, tym, którzy odeszli, oddanie im ostatniego dowodu czci i niejako przesłonięcie grozy śmierci . Przy okazji listopadowego święta zanoszono (i nadal się zanosi) na groby także gałęzie z bibułowymi kwiatami oraz świece woskowe. Aby utrwalić przygotowane kwiaty bibułowe, maczano je w roztopionym wosku. Zabezpieczone w ten sposób dekoracje z papieru wytrzymywały znacznie dłużej. Dekoracja grobu przypominała żywym o nadchodzącym po śmierci życiu wiecznym.
A jak było kiedyś?
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu wiejskie cmentarze nie były wypełnione pokaźnymi pomnikami, pięknymi rzeźbami i szarością marmuru. Dla większości społeczeństwa miejscem wiecznego pochówku stawał się wzgórek usypany z ziemi, z prostym drewnianym krzyżem oraz kilkoma gałązkami z drzewa iglastego. Drzewa takie są zawsze zielone, ich drobne i ostre igły nie opadają na zimę, dlatego iglaki łączymy symbolicznie z młodością, życiem i niezmiennością. Ich wieczna zieloność znalazła zastosowanie w licznych obrzędach dorocznych i rodzinnych.
Dawniej gałęziami drzew iglastych dekorowano kościoły, kapliczki i domostwa na ważne święta i uroczystości (m.in. na Boże Narodzenie, Wielkanoc, Zielone Świątki, Boże Ciało, Dzień Zaduszny, sobótkę, wesele) i wykonywano z nich rekwizyty obrzędowe (np. gaik wnoszony uroczyście do wsi podczas obrzędu powitania wiosny). Iglaki były obecne w licznych praktykach obrzędowo-magicznych, mających zabezpieczać ludzi i dobytek przed złymi mocami, chorobami, niesprzyjającą pogodą oraz zapewniać pomyślność w gospodarstwie. Z nich robiło się (i robi) także wieńce pogrzebowe oraz wieńce na Święto Zmarłych: Na kozdy grób baby musiały uwić wionek, a i „na krziz tyz trza było mniyjsy wionecek”. Sądzono, że samotnie rosnące sosny bywają naznaczone działaniem sił diabelskich i mogą w nich pokutować dusze, dlatego np.: we Wszystkich Świętych i w Dzień Zaduszny zakazywano chodzenia do lasu, wierząc, że wtedy na każdej sośniczce znajduje się kozi łeb, tj. dusza, która straszy.
Równie ważnym elementem w kulcie zmarłych, czego dowodzą liczne świadectwa, było przyozdabianie kwiatami mar (podwyższenia, na którym ustawia się trumnę ze zwłokami) i grobów. Symboliczny język Pisma Świętego posługuje się kwiatami jako obrazem przemijalności wszystkiego, co ziemskie, oraz krótkości życia ludzkiego: Wszelkie ciało jakby to trawa, a cały wdzięk jego jest niby kwiat polny. Trawa usycha, więdnie kwiat, gdy na nie wiatr Pana powieje (…) lecz słowo Pana naszego trwa na wieki.
Strojąc jednak kwiatami mary ze zwłokami i groby, pragnie się nie tylko podkreślić przemijalność. Chodzi o okazanie miłości zmarłym, tym, którzy odeszli, oddanie im ostatniego dowodu czci i niejako przesłonięcie grozy śmierci . Przy okazji listopadowego święta zanoszono (i nadal się zanosi) na groby także gałęzie z bibułowymi kwiatami oraz świece woskowe. Aby utrwalić przygotowane kwiaty bibułowe, maczano je w roztopionym wosku. Zabezpieczone w ten sposób dekoracje z papieru wytrzymywały znacznie dłużej. Dekoracja grobu przypominała żywym o nadchodzącym po śmierci życiu wiecznym.
Źródło – Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Narodowego