Gmina Lisia Góra z@wsze po drodze!

Wojna ‘2022- rocznica napaści Rosji na Ukrainę

Flaga Ukrainy z napisem Solidarni z Ukrainą

Minął rok, kiedy w czwartek rano- 24 lutego 2022r. rosyjskie wojska przekroczyły granice Ukrainy i zaczęły zajmować jej terytorium. Nie wierzyliśmy, że rozpętanie w XXI wieku konwencjonalnej wojny jest jeszcze możliwe. Byliśmy przerażeni brutalnością Putina i zaskoczeni heroizmem oraz bohaterstwem Prezydenta Wołodymyra Załenskiego.

Wołodymyr Zełeński  Czołgi jadące po polu  Zbombardowane bloki

Porównanie na mapie wielkości dwóch wrogich krajów jakby z góry przesądzało wynik wojny. Wydawało się, że jest to kwestia kilku dni i Rosja zajmie całe terytorium Ukrainy.

Mapa Rosji i Ukrainy

 Ukraińska armia stawiła opór. Każdy dzień minionego roku dawał nam powody do podziwu bohaterstwa i heroizmu żołnierzy, a także prawdziwego patriotyzmu zwykłych obywateli tego kraju.

Płacząca kobieta trzymająca małe dziecko

Oto relacje kilku osób, które opowiedzą o początkach wojny w Ukrainie, o tym, co myśleli i czego się obawiali po informacja w mediach o napaści na kraj naszych sąsiadów.

Jak wyobrażali sobie przebieg i czas wojny. Podzielą się też wspomnieniami, jak organizowali pomoc uchodźcom, którzy na początku wojny całkowicie zdani byli na pomoc innych krajów.

 

 

 

Arkadiusz Mikuła- Wójt Gminy Lisia Góra

Granica z wojną

Czwartkowy poranek 24 lutego 2022r. zaskoczył mnie, jak pewnie wszystkich. Mimo, że od kilku dni docierały wiadomości, że wojna wybuchnie, nie spodziewałem się napaści, która kojarzyła mi się z opisem września 1939r, jaki znałem z podręczników do historii. Śledziłem scenariusz działań wojennych Rosjan w mediach, spoglądałem na mapę Ukrainy, by zobrazować sobie przebieg inwazji. Z narastającym niepokojem patrzyłem na sytuację ludności cywilnej, szczególnie na matki z dziećmi, które w pośpiechu uciekały w kierunku granicy. Potrzebowały dużo czasu, by po niezwykle uciążliwej drodze i długotrwałych wyczekiwaniach na przejściach granicznych znaleźć się na terytorium Polski.

Martwiłem się też o sytuację w naszym kraju, co potęgowało jeszcze paniczne wykupywanie towarów, leków, czy pośpieszne wyrabianie paszportów. Troska dotyczyła tez mojej rodziny, nie wyobrażałem sobie, że moi bliscy mogliby znaleźć się w takim położeniu, jak nasi sąsiedzi.

Narastające problemy uchodźców, których miliony przekraczały granice przekuły moje zmartwienia w pracę. Trzeba było szybko przygotować się na przyjęcie uchodźców, zabezpieczenie ich pobytu, wyżywienia, edukacji, pomocy medycznej itp. Wspólnie z pracownikami gminy i mieszkańcami organizowaliśmy wszystko, co tylko było możliwe. Byłem bardzo zaskoczony skalą bezinteresowności i hojności ludzi.

W marcu  zaczęły docierać do nas całe rodziny, które znalazły schronienie zarówno w obiektach użyteczności publicznej jak i  w prywatnych domach. W marcu i kwietniu 2022 r. przybyło około 160 osób na terenie gminy Lisia Góra. Momentami liczba sięgała ponad 200 uchodźców. Często  były to jednodniowe pobyty w hotelach lub kilkugodzinne postoje dla osób przemieszczających się dalej w głąb Polski lub innych krajów europejskich.

W chwili obecnej, w hotelach i w budynkach użyteczności publicznej przebywa 39 obywateli Ukrainy. Z informacji jakie posiadamy w domach prywatnych mieszka 12 osób. Liczby ciągle się zmieniają, bo część wraca do swoich domów, inni wyjeżdżają na zachód Europy.

Obecnie przyzwyczailiśmy się do obecności sąsiadów z Ukrainy w naszym lokalnym środowisku i będziemy pomagać im tak długo, jak ta pomoc będzie potrzebna.

Rocznica wybuchu wojny jest okazją, by podziękować wszystkim mieszkańcom naszej Gminy za wielkie serca otwarte na pomoc  ofiarom wojny, a także za wszystkie dowody empatii, bezinteresowności i  wsparcia.

 

 

Maria Bykova
Ksenii Bykova
Obywatelki Ukrainy

Chcemy, by ta wojna jak najszybciej się skończyła

Do GOK-u w Śmignie wojna przywiodła uchodźców 17 marca 2022r. Przyjechały dwie rodziny, razem osiem osób. Jedna rodzina, to mama, dwie córki i syn. Po jakimś czasie dojechała do nich babcia i zostali przyjęci do jednej z rodzin w Śmignie , po czym wrócili do swojego domu w Ukrainie.

Druga rodzina, to babcia- Maria, córka i dwie wnuczki, które przyjechały z obwodu donieckiego. Mieszkały tutaj do 21 stycznia, po czym zostały zakwaterowane. Maria i Ksenia, mieszkanki Obwodu Donieckiego, jak wszyscy, nie wierzyły, że wybuch wojny w XXI wieku jest możliwy. Słyszały dźwięk silników samolotów, ale od 2014 roku przeloty i wybuchy bomb w Ukrainie zdarzały się często, wiec nie zwracały uwagi.  Śledziły relacje w mediach, obserwowały front zbliżający się do Doniecka i zaczynały coraz częściej rozważać konieczność ucieczki. O decyzji przesądził fakt zbombardowania w połowie marca części dworca kolejowego w mieście – głównego połączenia komunikacyjnego. Udało się zabrać najbardziej niezbędne rzeczy i wsiąść do pociągu, który dojechał do Krematorska. Stamtąd zorganizowanym przez państwo pociągiem ewakuacyjnym dotarły do Lwowa. Warunki w pociągu nie dały chwili wytchnienia, ponieważ dziewięć osób zajmowało powierzchnię przeznaczoną na dwie. Ze względów bezpieczeństwa jechano w całkowitej ciemności, nie pozwalano nawet na korzystanie z telefonów komórkowych. We Lwowie działał już wolontariat. Miały szczęście, bo poznały Igora, jednego z nich- młodego, bardzo zaangażowanego i empatycznego człowieka. Pomógł im przekroczyć granicę Polski i zadeklarował dalsze wsparcie, jeśli zajdzie taka potrzeba. Pierwszą dobę spędziły na terenie „Biedronki”, tam mogły się umyć i coś zjeść. Nie pamiętają nazwy miejscowości, w której się znalazły.

Potem wszystko potoczyło się już bardzo szybko. Igor poprosił o pomoc swojego kolegę, Andrzeja, który również był wolontariuszem i Oksanę- Ukrainkę, mieszkającą w Polsce i organizującą pomoc  rodakom. To właśnie Oksana przywiozła je do Śmigna 17 marca 2022r. wieczorem. Zostały zakwaterowane w budynku miejscowego GOK-u. Wreszcie miały miejsce, gdzie mogły odpocząć, wyspać się, wziąć kąpiel i zjeść. Mieszkańcy zadbali, by niczego im nie brakowało i otoczyli opieką Tutaj mieszkały do 20 stycznia 2023 r., po czym zostały przeniesione do hotelu „Wesoła” w Nowej Jastrząbce.

Marzeniem obu pań jest oczywiście powrót do kraju. Dom Marii stoi, doglądają go sąsiedzi i znajomi. Blok Kseni też nie został zniszczony, mimo, że nieopodal spadła bomba, rozbiły się tylko niektóre szyby w oknach.  Jej męża wojna została za granicą. Wyjechał z Ukrainy na początku lutego 2022r. i już nie wrócił do kraju. Obecnie przebywa w Niemczech. W najbliższych dniach ma przyjechać do Krakowa, gdzie planują się spotkać.

Większość rodziny Maria ma w Odessie, nikt z nich nie opuścił kraju. Syn jej brata zginął na wojnie we wrześniu 2022r., miał 30 lat, osierocił dwoje dzieci.

 

 

Edward Kędzierski- Dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury

To już rok

 

Nikt z nas Polaków, a także mieszkańców Europy zachodniej nie wierzył, że w I połowie XXI wieku może dojść do pełnowymiarowych działań kinetycznych. Koncentracja wszystkich rodzajów wojsk przy granicy z Ukrainą była zapowiedzią najgorszego, choć Kreml temu przeczył. Jeszcze na 48 godzin przed atakiem podczas konferencji prasowej Putin oznajmił, cytuję: „nikt nie zamierza atakować Ukrainy”. Niestety, atak nastąpił we wczesnych godzinach rannych  24 lutego 2022 roku, jako specjalna operacja wojskowa. Przyznam, że powiało trwogą. Byłem świadom, że zajęcie Ukrainy w ciągu kilku dni, nie zaspokoi imperialnego apetytu Kremla. Były podstawy by twierdzić, że ta „druga armia świata” na fali tak spektakularnego sukcesu popłynie dalej. Bogu dziękować stało się inaczej. Powszechny zryw narodu ukraińskiego, mistrzowska, strategia obronna i popełnione przez agresora wszystkie możliwe błędy, zniweczyły plan blitzkrieg-u. Sukcesy armii ukraińskiej o charakterze defensywnym, pod żadnym pozorem nie mogły zapobiec fali uchodźczej.

Władze samorządowe gminy od pierwszych godzin wojny były świadome, że wcześniej czy później przyjdzie zmierzyć się z tym problemem. Pan Wójt wyznaczył na terenie gminy kilka punktów do ewentualnego przyjęcia uchodźców. Wśród nich znalazł się również Gminny Ośrodek Kultury. Już w pierwszych dniach działań wojennych wszystkie instytucje działające na terenie gminy przystąpiły do zbiórki artykułów spożywczych i przemysłowych jako pomoc dla walczącej Ukrainy. Praktycznie w ciągu kilku dni sala widowiskowa w Gminnym Ośrodku Kultury stała się magazynem, po którym poruszaliśmy się z trudnością. Podobna sytuacja miała miejsce w Urzędzie Gminy, szkołach i na plebaniach. Było to wielkie pospolite ruszenie, był to pierwszy egzamin, który mieszkańcy gminy zdali z wynikiem doskonałym.

Osobiście uważałem, iż moim obowiązkiem jest zrobić coś więcej niż zarządzać akcją gromadzenia i dystrybucji ludzkich darowizn. Nie trzeba było być politykiem tudzież strategiem wojskowym aby zrozumieć, że Ukraina walcząc o swoją wolność zapewnia nam bezpieczeństwo. Czułem się niejako dłużnikiem tego narodu, z którym relacje sąsiedzkie w przeszłości mówiąc najogólniej nie należały do łatwych. Historia bardzo często była krwią pisana. Zastanawiałem się jakie podjąć dodatkowe działania, niż te o których wspomniałem wcześniej.  

Będąc w Urzędzie Gminy Pan Wójt dał mi telefon niejakiej Pani Oksany Golesz -mieszkanki Pawęzowa pochodzącej z Ukrainy, która zajmowała się organizacją pomocy „celowanej”

i potrzebowała środowiskowego wsparcia. Pierwsza rozmowa, która była bardzo długa pozwoliła mi zrozumieć taktykę jej działania. Otóż Pani Oksana miała liczne kontakty z wieloma instytucjami, w tym z osobami prywatnymi na terenie Ukrainy. Bardzo sprytnie nawiązała wiele kontaktów między innymi poza gminą, szczególnie w przedmiocie logistyki transportowej. Nawiązała również wiele kontaktów zagranicznych dzięki, którym do jej magazynów trafiało wiele środków o różnym przeznaczeniu. Na pytanie w stylu marketowego sprzedawcy „w czym mogę pomóc?”, usłyszałem jedno słowo noktowizor, noktowizor o który wręcz błagają żołnierze. „Dobrze”, powiedziałem 

z zapałem, zrobię wszystko aby Pani pomóc”. W końcu noktowizor to spory wydatek. Już po paru godzinach dowiedziałem się, że noktowizor znajduje się na rządowej liście urządzeń, których nie mogą nabywać ani zbywać instytucje publiczne czy też osoby prywatne.

W taki oto sposób zaliczyłem falstart , który okazał się wstępem do wielu udanych działań w ramach współpracy z Panią Oksaną. Choć wyznaję zasadę, która mówi „niech nie wie lewica co czyni prawica”, to jednak przytoczę pewien epizod, których w podobnym stylu było bardzo wiele. Jest piątek, mniej więcej godzina 14:00. Dzwoni Pani Oksana i mówi, że w pewnym domu dziecka podczas alarmów, dzieci są układane w zawilgoconej piwnicy na ręcznikach, wszystkie gorączkują i mają biegunkę. „Proszę o pomoc, ale rzeczy te są potrzebne na jutro, czyli sobotę, bowiem właśnie jutro będzie miał miejsce transport na Ukrainę”-w błagalnym wręcz tonie wyrzuciła z siebie moja rozmówczyni. Tym razem udało się chodź miałem bardzo mało czasu. Zdobyłem potrzebne leki i wiele innych rzeczy, które jak się później okazało były bardzo przydatne. Z dnia na dzień w gminie narastała świadomość, że niebawem pojawią się pierwsi uchodźcy. Na konferencjach w różnym trybie w których niemal że codziennie pan Wójt brał udział, bardzo często padały sprzeczne komunikaty. W końcu wojny nikt nie planował. Atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. W wielu obiektach publicznych na terenie gminy trwały przygotowania do przyjęcia uchodźców. Po jednej z konferencji pan Wójt zaapelował, że zachodzi potrzeba całodobowego czuwania, albowiem w każdej chwili mogą przybyć uchodźcy. Przypominam sobie taką oto sytuację. Jest godzina 22:00, jestem w domu, lekko przysypiam. Nagle odzywa się telefon. Dzwoni pan Wójt i mówi, że na stacji kolejowej w Tarnowie znajdują się dwie młode kobiety z maleńkimi dziećmi, są zapłakane i nie wiedzą co z sobą zrobić. Należy je zabrać i dowieźć do hotelu „Wesoła”  w Nowej Jastrząbce. Mimo pewnych problemów dość szybko udało się te zadanie wykonać. 17 marca w godzinach wieczornych do GOK-u przybyła 8-mio osobowa grupa uchodźców. Dwoje małych dzieci i sześć osób dorosłych. Byliśmy przygotowani, jednak tylko doraźnie. Praktycznie „na cito”trzeba było zorganizować dodatkowo: kuchnię, łazienkę z możliwością korzystania z kąpieli, oraz pralnię. Po dwóch dniach intensywnych działań cała logistyka była gotowa. Wszyscy staraliśmy się okazywać tym ludziom wiele serdeczności, albowiem był to dość skuteczny sposób na łagodzenie skutków traumy jaką przeżyli. Osobiście nawiązałem serdeczne relacje z naszymi gośćmi. Dzieciaczki- Nicol lat 4, Mironek lat 3, niemalże codziennie lądowali na moich rękach. Jak to w takiej sytuacji bywa pojawiły się problemy zdrowotne u naszych podopiecznych. Jako przyjmujący byliśmy odpowiedzialni za pobyt tych osób w każdym aspekcie. Naszym zadaniem było stworzenie warunków zbliżonych do domowych, albowiem nikt nie był w stanie określić czasu ich pobytu. Musiało zatem dojść do destabilizacji funkcjonowania GOK. Sala  konferencyjna na piętrze została zamieniona na sypialnię, w łazience na piętrze zainstalowaliśmy kabinę prysznicową z podgrzewaczem wody, w części piwnicznej zorganizowaliśmy kuchnię, natomiast w kotłowni pralnię. Niestety, ale moje prywatne warunki domowe nie pozwoliły na przyjęcie nawet jednej osoby. W tej sytuacji postanowiłem nieść pomoc znanym mi osobom, które zdecydowały się na ten gest serca. Robiłem co mogłem chodź pewnie można było zrobić więcej. Niemniej jednak uważam, że to co robiłem było moim świętym obowiązkiem wobec ludzi znajdujących się w tak tragicznej sytuacji. Świat powoli przyzwyczaja się do tej wojny, co może okazać się tragiczne w skutkach. Pojawiają się głosy, którym trudno się dziwić, że dajemy zbyt wiele wystawiając na szwank nasze bezpieczeństwo. Moja odpowiedź w tej sytuacji jest prosta. Kładąc się spać nie mam gwarancji, że podczas snu nie spadnę z łóżka, że nie doznam wylewu, udaru czy też zawału. Ale mam za to gwarancję, że w czasie snu nie zginę od rosyjskiej rakiety, czego nie może powiedzieć przynajmniej kilka milionów naszych braci z Ukrainy.

 

 

Borys Kuca- pochodzi z Lisiej Góry, wojna zastało go w Finlandii

 

Filozoficznie o wojnie

Dorastałem w złudnym przekonaniu, że świat jest miejscem z gruntu pokojowym, a wojny są passe, przynależą do innej epoki. Gdy więc rankiem 24 lutego dowiedziałem się o rosyjskiej agresji na Ukrainę, przeżyłem szok. Nie zaskoczenie – sama informacja nie była zbyt zaskakująca. Już od kilku dni media informowały o narastającym napięciu, czuć było, że coś jest w powietrzu i jakaś forma inwazji nastąpi. Naturalne było więc to, że gdy owego mroźnego poranka obudziłem się w swoim małym fińskim mieszkanku, od razu wziąłem się za przeglądanie wiadomości. Czym innym jest jednak przeczuwać, nawet wiedzieć, że coś się wydarzy, czym innym natomiast w czasie rzeczywistym o tym czytać. O wybuchach w Kijowie, o bombardowaniu lotnisk, o przekroczeniu granicy przez siły rosyjskie w wielu miejscach naraz czy o zajęciu Sumów (co później okazało się nieprawdą, Rosjanie miasta nigdy nie zdobyli).

Jak pewnie u każdego Polaka, 24 lutego 2022 r. rozbudziło we mnie nieprzepracowane historyczne traumy, przywołując od razu obrazy z września 1939 r. Tymi obrazami byliśmy bombardowani w szkole i kulturze, w bezmyślnej próbie sprawienia, aby trauma naszych dziadków stała się także naszą traumą.

Szare i nieprzystające do naszej dotychczasowej rzeczywistości, nagle nabrały kolorytu i stały się realnym punktem odniesienia. Jak za pociągnięciem magicznej różdżki, wojna wyniosła również na powierzchnię głęboko zakorzenioną nienawiść do Zachodu z jednej strony – bo jak ufać krajom, które tyle laty zamykały oczy na czające się na Wschodzie zagrożenie – a Rosji z drugiej strony. Do 24 lutego 2022 r. można było Rosji nie lubić, lecz równocześnie fascynować się jej kulturą, niezwykłą i nieludzką zarazem, wydobywającą z jednostki to, co najlepsze, a zarazem dogłębnie ją tłamszącą. Po tym dniu jednak Dostojewski i Czechow trafili na najdalsze zakamarki biblioteczki, Czajkowski zniknął z playlisty, a marzenia o zobaczeniu Moskwy i Petersburga momentalnie się rozpłynęły, jak ciała rosyjskich żołnierzy w przenośnych krematoriach.

Skip to content